Druga naprawdę ciekawa pozycja w tym roku, po “Źródle” Ayn Rand (o którym nic nie napisałem, ale szczerze polecam). “Empatajzer” to druga książka Aleksandry Borowiec, pierwsza to thriller historyczny, więc coś wybitnie nie dla mnie, ale science fiction chętnie spróbowałem. Jak zwykle do polskiej twórczości podchodziłem trochę ostrożnie, ale bardzo szybko się wciągnąłem.
Zacznijmy od użytego języka, bym od razu to z siebie wyrzucił. Jak brzydki jest to język i jak pięknie pasuje do świata przedstawionego! Rozumiem zarzuty innych czytelników, że dziwne to, że trudno się czyta, że jakieś takie gęste i brudne, ale przecież właśnie tak oddycha się i żyje w Pattium. Decyzja autorki, by dostosować formę do treści, wydaje mi się tu strzałem w dziesiątkę. Opisów jest tu mniej, bo i dlaczego mielibyśmy opisywać każdą brudna plamę i każdy haust ciężkiego powietrza, kiedy możemy poczuć atmosferę dystopijnego miasta. Po co listować wszystkie przedmioty w klaustrofobicznym pokoju, gdy po prostu postacie mogą haczyć o coś przy każdej próbie przemieszczenia się. Po co odmalowywać paskudne kamienice, gdy te mogą tylko ledwo wyłaniać się z ciemności. Śmiem twierdzić, że wiedzieć, że bohaterzy są za przegranym kryzysem klimatycznym, a czuć, że tam są to dwie różne sprawy. I w przypadku “Empatajzera” to czuć.
Dodatkowym skojarzeniem, które towarzyszyło mi podczas lektury, był “Proces” Kafki, trudno mi jest określić dlaczego. Historia K. jest zupełnie inna, a mimo to wydaje mi się w jakiś sposób podobna. Być może chodzi o stałe poczucie przytłoczenia, w tym przypadku nie przez system opresji, a raczej przez wszystko dookoła, zbyt małe, zbyt zniszczone, zbyt nierozumiane.
Sam tytułowy empatajzer, personalne urządzenie do nagrywania swoich i odtwarzania cudzych emocji, a nawet bardziej złożonych doznań, jest istotny dla fabuły, ale miałem wrażenie, że tworzy on tutaj raczej metaforę mediów społecznościowych, niż realnie wpływa na świat. To drobna nowinka technologiczna, kolejny krok po TikToku czy Instagramie. Intuicyjnie rozumiemy, dlaczego ludzie chcą poczuć cudze, prawdziwe emocje. Podobało mi się to, że empatajzer jest pokazywany chyba tylko, a co najmniej przede wszystkim, z perspektywy osób odtwarzających nagrania, nie z perspektywy nagrywających. Narzędzie zaprojektowane w założeniu do lepszego zrozumienia się jest wykorzystywane do aplikowania sobie krótkich, intensywnych strzałów życia, wypełniania pustki swojego życia, a nie budowania relacji. Czyż nie przypomina to Facebooka?
W tekście pojawia się kilka motywów, które można by było zinterpretować jako przekaz, głębsza, filozoficzna myśl ukryta pod dziejącym się śledztwem. Gdyby ktoś chciał, na pewno zwróciłby uwagę na nierówności społeczne, masy ludności spychane przez kapitalistyczny system na egzystencjalne dno. Gdyby ktoś chciał, na pewno znalazłby tu komentarz na temat gnuśności intelektualistów czy artystów, obojętność elit, niewydolność niedofinansowych służb porządkowych itd. Nie wspominając o zniszczonym przez katastrofę ekologiczną świecie. Nie wydaje mi się jednak, by intencją autorki był komentarz społeczny. Elementy te to po prostu część rzeczywistości, a historia koncentruje się na naprawdę ciekawie zarysowanych postaciach i tym jak każde z nich odnajduje się w stojącym na skraju kolejnej tragedii mieście.
Mój największy zarzut, to chyba zakończenie. Gdyby powaliło mnie na nogi, dałbym pewnie 9/10, ale czegoś dla mnie zabrakło w tym zakresie. Istnieje szansa, bynajmniej nie mała, że nie zrozumiałem ostatnich scen. Oczywiście rozumiem je na poziomie językowym, ale mam wrażenie, że może gdzieś coś przegapiłem, co nadałoby końcówce więcej treści; wydała mi się ona raczej mizerna, pusta, oderwana od reszty opowieści trochę. Więc albo ten element autorce nie wyszedł, albo ja zawiodłem jako czytelnik. A może po prostu to nie jest książka, której ostatnie akapity mają tworzyć klamrę kompozycyjną.
Nie zmienia to jednak tego, że “Empatajzera” serdecznie polecam. Może nie jest to pozycja dla każdego, ale fanom dystopijnego science fiction powinna przypaść do gustu. Blurb z tyłu książki wprowadza trochę w błąd, ponieważ element kryminału jest tutaj raczej drugorzędny, co może wyjaśniać zawiedzionych opinii .